Tak jak już Yvone napisała wcześniej, dziś był dzień sokolenia.
Na wyspach było prawie pusto ,prócz kormoranów kilku pliszek ,kopciuszków i wron
Ogólnie było mało ptaków ,pogoda zaczęła się psuć ,zrobiło się ciemno i mokro
Nie obyło się też bez niespodzianki ,wracając przez teren budowy nowej trasy, najechałam na coś ostrego i kapeć gotowy.
Musiałyśmy fajnie z Yvone wyglądać ,bo kiedy wyjęłyśmy akcesoria do odkręcenia koła, to popatrzyłyśmy na siebie,
śmich i telefon po pomoc drogową.
Drugi telefon do jura ,z informacją że bez niego ,albo Mietka nie będę jeździć na sokolenie, facet w takiej sytuacji jest nie zbędny.
Kolej na Karczew ,na kominie od strony którą mogłyśmy zobaczyć siedział samiec ,samiczki nie mogłam nigdzie wypatrzeć
.Na małym kominie siedział krogulec wpatrzony w krzaki i szybko ruszył na polowanie.
Deszcz się na dobre rozpadał, więc pora wracać ,na prom przez Wisłę i do Konstancina.
Tu już było gorzej , zaczęło nie źle lać i zrobiło się ciemno na kominie nie wiele było już widać ,ale na górnej galerii siedział jakiś ptaszek, najpierw myślałam że to pustułka ,a to siedziała uszatka ,jaka szkoda że było tak ciemno .
Co do tego zdjęcia ,to nie jestem pewna ,czy siedzi na kratownicy sokół ,czy to coś z konstrukcji
Pora była wracać do domu, po mimo kiepskiej pogody i niespodzianek było super
