A dziś znowu, od rana, w oczku kamery Włókniarz.
Zastałam go podczas posiłku w budce. Po Gdynkowych dołkach nie ma już śladu!
 

Afrodytę było widać w oddali.

Pojawił się Gdynek na poręczy i cierpliwie czekał aż Młody opuści budkę. Włókniarz wytarł dziób a Ojciec przystąpił to ataku na resztki i wycelował prosto w szybę.



Ostatecznie Gdynek zabrał resztki i obaj odlecieli.
Afrodyta niewzruszona ambarasem obserwowała okolicę...

Dorzucę swoje filmiki do ostatnich dwóch postów z wczoraj wieczór i z dzisiejszego poranka bo:  Afrodyta pięknie się prezentowała w poświacie lampy kominowej. Jak w dzielnicy czerwonych latarni  . (można przewinąć)  A ten mały kąsek z którym przyleciała na niedługo jej starczył. O Gdynku nie wspominając. Pewnie coś się udało wyszarpać Włókniarzowi.

      Evanelina opisała jak Gdynek chcąc ominąć młodego, po resztę łupu chciał się wpakować do gniazda przez szybę. Ale wcześniej też młody chciał chyba przez nią wylecieć z resztą łupu. Lekko przydzwonił.
Dla chętnych, trochę się powtarza z postu poniżej. 
Poranek rodzinny, tylko Afrodyta została bez posiłku