Sokół wędrowny - VEOLIA Łódż 2024

 Spóźniona fotka:   

Dama wieczorową porą  

Jak się moknie na deszczu

   

to się później wygląda tak

 

Siódemka w zmokłej wersji cudna  A przed deszczem około 16 udało mi się do nich podjechać. Na początku widziałam Gdynka na wyższym kominie - siedział na drabince poniżej piętra z żelastwem. Nigdy go tam wcześniej nie widziałam.Po podjechaniu od strony północnej pięknie było widać już oboje, razem na poręczy przy budce. W sumie nie musiałam jechać, bo bardzo dobrze było ich widać na kamerach zewnętrznych  Zrobiłam zdjęcia, wrzuciłam jedno na boksik i gdy znów spojrzałam, to oczywiście Gdynek mi nawiał za moimi plecami   Jako, że ostatnio dziewczyna potrafiła spędzić i 3 godziny na poręczy, to darowałam sobie oczekiwanie na jej odlot i objechałam elektrociepłownię, by dostać się z drugiej strony. Tam po chwili pojawił się sokół w locie - Gdynek. Narobił przy tym sporo hałasu. Zrobił kilka okrążeń po okolicy, a gdy mi zniknął z oczu, to na gościnnych występach pojawił się myszołów. Dorzucam kilka fotek z wyjazdu. 

Siódemka
 

Gdynek
 

Razem, choć osobno.
 

Siódemka dyskretnie 


Gdynek w locie


Goście - myszołów i jerzyki.

Mamcia śniadanie podała maluchom.
 
 

Tatuś trochę pokarmił i zwiał.
 
 

Siódemka nakarmiła wszystkie
        1 dostał do dzioba

 

       2  również  dostał

 

    3 też się najadł

 

Obiadokolacja o 19.
Było jak zwykle głośno i jak nowa tradycja nakazuje, do trzech dokładek i jeszcze troszkę.
Samiczka jadła i jadła i jadła. 

Oto Mała Budda:
 

O 20.30 przyleciał Gdynek z małym co nieco. Nie zdążył wejść do budki, samica przyleciała i wyrwała mu przekąskę. 
Próbowała karmić kawałeczkami, ale jeden z synów porwał tuszkę i wciągnął ją w całości i w dużym pośpiechu. 

 

 

Muszę zaprotestować na słowa, że ,,było jak zwykle głośno,,  Tym bardziej, że  mam dowód    Otóż wcześniej pod gniazdo przyleciał Gdynek i usłyszał tylko parę ,,głosów,, niezadowolenia od 1HW,  że została obudzona. Reszta się nie odezwała nawet. Odlot Gdynka i  na mijance 7CW ląduje z łupem na dachu. A z gniazda ani mru, mru... Samica trochę piórowała, trochę pojadła sama i odleciała z łupem skoro nie było chętnych. 


Za to później kiedy znowu nadleciał kontrolnie Gdynek z gniazda słychać dopominający się jedzenia wrzask. 7CW nadleciała z malizną,  która nie uciszyła wrzasków po karmieniu. Samica uwinęła się raz,  dwa i zaraz przyleciała z porządniejszą porcją. Tu już w trakcie karmienia kolejno odpały maluchy i uciekały w drugi kąt gniazda. 7CW ciokająco za nimi, ale dzioba już nikt nie chciał otwierać. No,  1HW  skusiła się jeszcze na odrobinę. Jak zawsze.


 

Jaka cudna scenka mi się trafiła. Młode samoobsługę miały. Duża siostra trzymała w szponach trzymała mały łup i razem z małym bratem wcinali