Sokół wędrowny - PGE EC Lublin - 2024

Dziś rano pustułki miały dużo spraw do załatwienia:

 Potem się nie pokazywały aż do wczesnego popołudnia.
Wtedy ruszyły się te osiedlowe łobuzy pozaczepiać spokojnych obywateli 
Wczorajsze obserwacje Ati i Lu2019 dziś również znalazły potwierdzenie.
Na zdjęciu widać jak pustułka goni jedną z młodych. A druga siedząca na dachu przygląda się akcji.
 


 Potem młoda jeszcze dwa razy zataczała w dole kółka (bo pewnie łobuz nie dawał za wygraną). Trochę później była widoczna młoda na tle węgla i jeszcze póżniej przelot w dole być może dwóch sokołów. Dzień na podglądzie zakończyły pustułki dwoma przelotami (dziś wieczorem mniej aktywne). 

Shani

 

 

Chmielowa

 

 

Dziś nareszcie pokazała się przy gnieździe prawowita właścicielka czyli Wrotka.

Przyleciała rano  o 5:58 pod okno. Obejrzała się (może patrzyła, czy pustułki się nie kręcą, a właśnie dziś rano się nie kręciły, może czuły respekt).
 


Za kilka minut wskoczyła do budki i tutaj spędziła najbliższą godzinę. Głównie siedziała w dołku
 


trochę porządkowała piórka i drzemała.

Następne półtorej godziny spędziła na progu.
 


Wreszcie zeskoczyła na poręcz, w tle było słychać wrzaski młodej. Wrotka odleciała z rogu barierki o 8:33 i wydawało się, jakby to  młoda ją tymi wrzaskami wykurzyła link  


***
Wrotka chyba odleciała ze swoich włości, bo za kilka godzin, przed 12-tą pustułka wylądowała na rogu poręczy. Zaraz przeszła za budkę i więcej się nie pokazała. link

Chmielowa.

 

 

A dzisiaj wreszcie oba sokoły spotkały się w budce.
Wrotka przyleciała o 5:20, poczekała na Czajnika, zaraz wskoczyła do środka, on zaraz na próg i za nią. Krótko pogadali, na koniec Wrotka jeszcze coś cicho pomrukiwała. Zaraz odleciała, a Czajnik został, żeby przypomnieć sobie jak jego dom wygląda 

spotkanie na filmie

Postał, podumał, pokręcił się nieśpiesznie, coś skubnął.
 


Wyszedł na próg, na poręcz, odleciał z rogu barierki o 5:39.

Za niespełna godzinę wrócił na róg. Ćwierkał, patrzył do góry, a za jego plecami latała młoda. I też miała coś do powiedzenia.
Czajnik zaraz wszedł do budki, stąd patrzył na przeloty, odzywał się i słuchał powrzaskiwań.
Zaraz wyskoczył na zewnątrz, przeszedł po poręczy i pogonił nadlatującą młodą - nie dał jej wylądować i sam odfrunął.

"Gonić ją!"
 


Szpony w ruch!
 


powyższe na filmie


***

Potem sokoły już się cały dzień nie pokazywały.
Lukę zapełniały - wdzięcznie wywijając w powietrzu - pustułki. Po południu na dach zawitał na kwadrans ładny gołąb. Kiedy zobaczył nadlatującą pustułkę - wolał się pośpiesznie ewakuować

powyższe na filmie

Shani

 

 

Chmielowa

 

 

Dziś rano,  o 5:50 ponownie rezydenci spotkali się w budce.

Wrotka przyleciała pod okno, zaraz wskoczyła do budki i czekała na Czajnika. On przybył szybko, ale niestety pustułki utrudniały mu działanie.
 

Musiał się przed nimi uchylać, biedak stracił równowagę i spadł z barierki na kratę. Zaraz wygramolił się z powrotem, ale te rude zbóje wciąż nalatywały. W pewnym momencie były widoczne trzy w pobliżu gniazda.
Czajnik w końcu wskoczył do Wrotki, głośno jej opowiadał o  bezczelnych sąsiadkach.
 


 Posłuchała, coś dopowiedziała, poleciała.
On jeszcze został na kilka minut. Pokrzątał się, popatrzył czy sąsiadki jeszcze się panoszą.
 

Odleciał o 5:56

spotkanie na filmie

Dzisiejsze obserwacje Ati pod kominem:

Wczesnym rankiem szczególnie aktywne były pustułki. Bawiły się wokół i nad koroną komina, czasami robiły wycieczki niżej, jeśli tylko wypatrzyły jakiś obiekt, któremu można było "podokuczać" (sokoły, kawki, inne pustułki).
link  

A na balkonach obecna była nasza para.
Wrotka

 

I przeskakujący z miejsca na miejsce Czajnik.
 

Na drugim kominie zaś obecny był... Czajnik.
 


 Musiał nas wyprzedzić w drodze (rzeczywiście przy ponownej naszej wizycie na Wrotkowie już nikogo tam nie było - odlotu Wrotki byłyśmy wcześniej świadkami).
Chyba że to był zupełnie obcy sokół, ale to raczej mało prawdopodobne.